Policja karze mandatami małżeństwa za to, że ci chodzą zbyt blisko siebie chodnikami. Ale dlaczego ani policja ani sanepid, nie pojawią się rano lub podczas wymiany szychty pod fabrykami, zakładami czy na terenach Specjalnych Stref Ekonomicznych? Walka z koroną tych pseudo - pracodawców, ogranicza się tylko do zapewnienia butelki płynu na halę i rozdaniu najtańszych maseczek. Po jednej na twarz. I to najlepiej na miesiąc. Natomiast ścisk w autobusach, dowożących ludzi do pracy oraz na bramach (biurach przepustek), jest niemiłosierny. Ludzie muszą przejść przez wąskie gardło ochrony, wcześniej stojąc w bezwładnym, niezorganizowanym tłumie.
Pracownicy boją się spóźnień, bo wiadomo, premia leci, a każdy grosz się liczy. A przecież ci robotnicy nie mogą pozwolić sobie na izolację i pracę w domu ani na wolne na czas pandemii. Raz, że tokarka średnio pasuje do zasłon w sypialni, a dwa - ludzie bardziej się boją utraty pracy niż wirusa. Mandaty za złą organizację pracy, może by czegoś nauczyły tych "biznesmenów". Wątpię tylko czy są to sprawy na tyle godna uwagi, aby zainteresowali się nimi policja i sanepid. Przecież tu chodzi "tylko" o życie i zdrowie "roboli", a nie o zyski dla korporacji.
Piotr Lewandowski (Facebook)